Zapewne większość z Was słysząc słowo "Włosomaniaczka" wyobraża sobie dziewczynę z włosami do pasa, która codziennie spędza kilka godzin na dbaniu o włosy. To nie do końca tak jest...
Mówiąc ZDROWE włosomaniactwo, nie mam na myśli nakładania na włosy wszystkiego co się da w dużych ilościach i najlepiej na raz, codziennie. Trzeźwo myśląca Włosomaniaczka nie robi takich rzeczy. Owszem, jeśli decydujemy się na kurację wcierką, należy jej używać przez 3 tygodnie codziennie. Nie znaczy to jednak, że codziennie trzeba włosy olejować, myć je 3 razy, potem nakładać maskę (mocną samą w sobie i jeszcze "stuningowaną" półproduktami), odżywkę bez spłukiwania i kosmetyk do stylizacji (np. piankę czy lakier) przepijając w międzyczasie kubkiem skrzypokrzywy...
KAŻDY MA INNE WŁOSY, CO INNEGO LUBIĄ I MOŻNA OCZEKIWAĆ INNEGO EFEKTU. Warto jednak przemyśleć co naszym włosom jest niezbędne na co dzień, a w co warto zainwestować czas i pieniądze tylko od czasu do czasu. Warto dbać, bo im zdrowsze włosy, tym łatwiej je rozczesać. I to bez bólu :-)
Na podstawie mojej pielęgnacji włosów wysoko- oraz średnioporowatych mogę powiedzieć, że włosy nie lubią być męczone codziennym myciem i olejowaniem. Optymalna częstotliwość olejowania to 1-2 razy w tygodniu, przy czym nie znaczy to również, że ilość oleju na włosach powinna być tak duża, by olej skapywał z włosów... Grunt to umiar.
Po pierwsze: NIE SZKODZIĆ!
Najważniejszą zasadą włosomaniactwa jest pozbycie się złych nawyków, takich jak agresywne farby do włosów lub detergenty podrażniające skórę oraz wysuszające włosy. Częsta stylizacja przy użyciu ciepła oraz kosmetyków do układania i utrwalania fryzury (zwykle zawierających dużo chemii i alkohol) również nie jest wskazana. Tak więc jest to pielęgnacja włosów poprzez zaniechanie ;-) Przyznacie, że to oszczędne, prawda?
Poza tym, Włosomaniaczka uczy się rozpoznawać potrzeby swoich włosów i dawać im stopniowo coraz mniej kosmetyków a lepiej trafiające w sedno problemu. W miarę poprawy stanu włosów, odstawiamy ciężkie silikonowe kosmetyki (zwykle te są najdroższe) i przechodzimy na pielęgnację bardziej naturalną. I tu pewnie pomyśleliście, że to duży wydatek... Nic bardziej mylnego! Zdrowe produkty można dostać nie tylko w sklepach organicznych, ale również w zielarskich czy w Biedronce (tanie jak barszcz!) lub przez internet (należy wybierać mądrze, szukać promocji i oszczędzać na przesyłkach).
Wprawione Włosomaniaczki czytają składy i nie lubią przepłacać. Patrząc na INCI, wiedzą czy kosmetyk jest wart swej ceny czy też nie. Popełniają mniej błędów oraz szukają tańszych zamienników. Często też wymieniają się próbkami lub kosmetykami, które u nich się nie sprawdziły a mają szansę pomóc włosowej koleżance.
No i na koniec dodam, że zdrowe zadbane włosy są ozdobą kobiety piękniejszą niż droga biżuteria czy markowe ciuchy...
Jeśli to Was jeszcze nie przekonało do włosomaniactwa, to powiem jeszcze, że Włosomaniaczki wiedzą jak zmniejszyć przetłuszczanie się skóry głowy, a to już jest czysta oszczędność czasu i pieniędzy! :p
Zgadzam się z tą oszczędnością. Przed moim włosowym szaleństwem wydawałam więcej pieniędzy na szampony i odżywki, bo wybierałam te, które były głośno reklamowane, czyli po prostu drogie. Teraz wiem, że często szampon za parę zł ma dużo lepszy skład, niż ten droższy i zachwalany w reklamie.
OdpowiedzUsuńja mam włosy lekko za ucho mimo to jestem włosomaniaczką tak się czuję mimo że nie mam ich po pas to dbam i chce żeby były piekne! Zgadzam sie w 100% z tym wpisem pozdrawiam Kasia
OdpowiedzUsuńCiekawie i trafnie napisane, fajnie się Ciebie czyta :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Zapraszam częściej :-)
Usuń