Kochani, ze względu na zmienny grafik w pracy oraz całe zamieszanie świąteczne nie zdążyłam Wam złożyć życzeń przed Wigilią. Będę Wam zatem życzyć wszystkiego dobrego w dniach, które jeszcze zostały do Sylwestra oraz na cały rok 2015. Oby ten okres był dla Was szczególnie korzystny zarówno w sferze zawodowej, uczuciowej, jak i włosowej ;-)
A teraz podsumuję pierwsze 3 miesiące od pierwszego użycia naturalnych kosmetyków. Obecnie, mam włosy zdrowe i śliskie na długości kilkunastu centymetrów od skóry głowy, dalej z tendencją do puszenia się oraz końcówki czekające do stycznia na ścięcie. Widać również bardzo dużo "baby hair" sterczących dosłownie wszędzie. Mają już długość od kilku do kilkunastu centymetrów. Lepszą kondycję mają włosy pod spodem niż te na wierzchu (wpływ czynników zewnętrznych).
Po odstawieniu SLS-ów skóra głowy jest nawilżona i się nie łuszczy. Ustało również swędzenie, które było spowodowane przesuszeniem skalpu. Włosy są o wiele bardziej nawilżone i to bez obciążenia. Ładniej też pachną (mój chłopak często mi to mówi).
Jedyne co mi przeszkadza, to wysuszone i połamane końcówki :-( Jest to jednak kwestia kilku dni i pozbędę się tego problemu.
Jakie mam plany na kolejne 3 miesiące? Otóż, wróciłam wczoraj do jedzenia siemienia. Niestety, pokrzywę piję tylko sporadycznie, choć plan był inny. Jeśli chodzi o pielęgnację kosmetykami, to pozostanę przy łagodnych szamponach, nie obciążających naturalnych odżywkach/maskach/balsamach oraz ziołowej farbie do włosów (przed świętami farbowałam odrosty po raz drugi i nie zauważyłam nasilonego wypadania). Uzupełnieniem mojego planu pielęgnacyjnego będzie oczywiście Jantar stosowany regularnie oraz olejek rycynowy na skalp raz w tygodniu. Po Nowym Roku wstawię zdjęcie włosów po podcięciu końcówek.
Jeszcze raz wszystkiego dobrego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz